logo
image
image

baranczak1

Posted on

Po śmierci Stanisława Barańczaka

 

Niewiele dni temu kolejny raz zdałem sobie sprawę z rozległości, wewnętrznego skomplikowania i głębi twórczości Stanisława Barańczaka: grupa młodych śpiewaków i muzyków ma zamiar wystawić w Poznaniu Wesele Figara Mozarta z librettem w przekładzie Barańczaka. A przed rokiem zupełnie inny Mister Barańczak Jerzego Satanowskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Jubileusz Teatru Ósmego Dnia i wspomnienie pierwszej wersji Jednym tchem Lecha Raczaka do wierszy Barańczaka, które oglądałem wtedy jeszcze z użyciem czerwonej farby jako krwi w metaforze Polski – stacji krwiodawstwa, państwa przetaczającego krew obywateli. Potem przełożony specjalnie dla Tadeusza Łomnickiego Król Lear Shakespeare’a i Czerwone Nosy Barnesa, przetłumaczone przez Barańczaka także dla Nowego.

Dla mnie autor Jednym tchem zawsze był i pozostanie jednak poetą, także w wyborach przekładowych oraz tekstach eseistycznych, krytycznoliterackich i literaturoznawczych, nie tylko programowych. Nie potrafię odróżnić w Barańczaku poety sumienia, poety pytań metafizycznych i poety absurdu, groteski i humoru. Wszystko to jest w wierszach od początku, razem, choć pracuje w różnych proporcjach.

Nie sposób pomyśleć o literaturze polskiej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych bez wierszy autora Sztucznego oddychania czy Tryptyku z betonu, zmęczenia i śniegu. Nie ma polskiej, nie tylko współczesnej, poezji metafizycznej bez autora Widokówki z tego świata, Podróży zimowej czy Chirurgicznej precyzji oraz antologii przekładów angielskiej poezji metafizycznej siedemnastego wieku. Bez autora Biografiołów, Geografiołów, Boga, Trąby i Ojczyzny czy antologii przekładów anglosaskiej poezji humoru i absurdu Fioletowa krowa nie ma dalszego, świetnego ciągu tradycja Tuwima, Brzechwy, Marianowicza.

Odszedł od nas jeden z tych pisarzy, których talent zostawia owoce za licznych i dla wielu, i na zawsze. Powinniśmy się cieszyć, że mieliśmy tak wielkiego poetę. Wiersze zostają z nami także wówczas, gdy odchodzi człowiek. I te, które uniezwyklają nas i nasze czasy, i te, które okazują nam i czasom trochę krzywe lustro.

26 grudnia 2014

 Sergiusz Sterna-Wachowiak